Książki, książeczki, książunie, czyli co czytać z trzylatkiem.

Książki, książeczki, książunie…

Wiecie, że jednym z pierwszych zdań, jakie Jul wypowiadał zaraz obok „Mama piciu” i „Daj am!” było „Tata citaj!”?

Książki są obecne w jego życiu od zawsze. Miał jakieś 3 miesiące, gdy położyłam się obok niego na łóżku i zaczęłam mu czytać pierwszą książeczkę. Wówczas wydawało mi się to zupełnie dziwne, bo miałam wrażenie, że przecież taki mały człowiek niewiele kuma. Z perspektywy czasu uważam, że czytanie i książki to nasza najlepsza inwestycja około dziecięca.

Idziecie z wizytą do znajomych, którzy mają dzieci i nie wiecie co im sprezentować? Książka to zawsze dobry pomysł. Ja robiąc zamówienia w internetowych księgarniach, zawsze zamawiam jakąś pozycję dodatkową, którą będę mogła później wręczyć przy okazji odwiedzin. Myślę, że to całkiem fajny zwyczaj i miła alternatywa dla słodyczy.

No i przyznaję bez bicia. Jestem książkowym świrem. Mogę przepuścić na książki dziecięce majątek, by później pod kocykiem w domowym zaciszu zachwycać się fabułą, ilustracjami, czy chrumkać ze śmiechu czytając przygody ulubionych bohaterów. Bo powiem Wam zupełnie szczerze, że oprócz ebooków biznesowych, jedyne książki jakie ostatnio czytam to właśnie te dla dzieci.

Nazwiska ilustratorów znam już chyba lepiej, niż samych autorów poszczególnych bajek. Podglądam ich pracę i wzdycham, gdy przewracając kolejne kartki widzę pieczołowicie przegotowane obrazki. Jestem estetką, lubię ładne rzeczy i tyczy się to też książek, choć pewnie znajdzie się tu kilka osób które krzykną „Patrycja, nie ocenia się książki po okładce!”. No niby tak, ale kto mi zabroni?!

Zdradzę Wam sekret… Mam cichą nadzieję, że kiedyś będzie mi dane napisać książkę dla dzieci, która stanie się bestsellerem i będzie bawiła kolejne pokolenia książkowych świrów. To będzie coś!

Podzielę się dziś z Wami książkami, które ostatnio zajmują specjalne miejsce w naszych serduszkach.

***

1. „Miejsce na miotle”

Julia Donaldson i Axel Scheffler
Wyd. Nasza Księgarnia (miękkie strony)

Julian Donaldson rozkochała nas w swojej pierwszej książce pt. „Gruffalo”. Do tego stopnia, że nabyliśmy dla Julka przebranie głównego bohatera, w którym nasz syn paradował przez kilka dobrych tygodni, nawet w przedszkolu. W kolekcji mamy też Gruffalową piżamkę. W kolejnym zamówieniu postanowiliśmy więc kupić kolejne pozycje autorki.

Przyszła paka z książkami tu znów strzał w 10! Książka jest rymowana, bardzo przyjemna do czytania i w mig wchodzi w głowę. Po 5 odczytaniu nie da się jej już zapomnieć.

Na Amazonie znajdziecie też cudowną animację pod tym samym tytułem.

***

 

2. „Pan Patyk”

Julia Donaldson i Axel Scheffler
Wyd. Nasza Księgarnia (miękkie strony)

Kolejna pozycja Julii, kolejna równie trafiona.

Historia o Panu Patyku, który zostaje bestialsko porwany przez aportującego psa tuż spod swej dziupli rodowej, a los rzuca go w przeróżne miejsca.

Dzieci, dorośli i zwierzęta znajdują dla patyka dziesiątki zastosowań, a on biedny chce tylko wrócić do swojego domu… Jest przecież PatyTatą! Świetna książka, absolutny must have w biblioteczce.

***

3. „Ćmony i Smeśki”

Julia Donaldson i Axel Scheffler
Wyd. Nasza Księgarnia (miękkie strony)

Tak, trzecia książka tych samych autorów, i trzeci hit. Tu trzeba uważać na połamańce językowe i w tym miejscu mój wielki ukłon w stronę kreatywnej tłumaczki Joanny Wajs, która zrobiła majstersztyk. Słowotwórstwo jest tu na wysokim poziomie!

Ta książka to opowieść o ograniczeniach, które znajdują się w głowach dorosłych. Pięknie przemyca temat tolerancji dla odmiennego koloru skóry, obyczajów czy w ogóle wszelkich odmienności. To wszystko przedstawione we wspaniałej, lekkiej formie. No i te ilustracje… obłęd!

***

4. „Rok w krainie czarów”

Maciej Szymanowicz
Wyd. Nasza Księgarnia (sztywne strony)

Patrzę po tym wpisie i chyba Nasza Księgarnia powinna objąć patronat nad moją wesołą twórczością, bo wszystkie te pozycje pochodzą właśnie od nich. Znaczy się trafiają w mój gust!

Ta książka to książka bez tekstu. Mamy oczywiście na początku przedstawienie postaci ale dalej musimy już totalnie improwizować. Wiem, że nie każdy rodzic lubi taki sposób opowiadania książek, ale on daje tak wiele możliwości, że w zasadzie jest nie do znudzenia.

Można opowiadać dziecku niestworzone historie, wyszukiwać wspólnie poszczególne postaci lub zadziałać metodą na lenia i po prostu zadawać dziecku pytania, które rozbudzą jego wyobraźnię i samo zacznie opowiadać nam historie.

Myślę, że to książka dla dzieci w różnym wieku. A Pan Maciej Szymanowicz… no cóż. Jak kiedyś napiszę książkę, to zaproszę Go do współpracy. Mój ilustratorski guru!!!

***

5. „Wilk, który się zgubił”

Rachel Bright i Jim Field
Zielona Sowa (miękkie strony)

Przyznam, że nie od razu polubiłam się z tą książką. Polubił ją natomiast Julek, któremu czytałam ją wprost do znudzenia. Książka ma dość skomplikowane słownictwo i z początku wydawało mi się, że jest zbyt trudna dla dwuletniego wówczas dziecka. Nic bardziej mylnego! Dzięki takim pozycjom nasz syn ma naprawdę bogaty język. A i po jakimś czasie, gdy przywykłam do tej historii, czytałam ją już z czystą przyjemnością. Czasem nawet recytujemy ją sobie wspólnie podczas kąpieli 😊

Rymowanym językiem opowiada o polarnym wilczku, który zgubił swoje stado po tym jak niedźwiedź przejął grotę w której mieszkała wilcza wataha. Na swojej drodze wilczek spotyka łosia, gęś, ćmę, morsa, woła, lisa i narwala, którzy kolejno prowadzą go do zagubionej rodziny. Bajka opowiada o tym, że nieważne gdzie rzuci nas los, ważne że jesteśmy zawsze razem.

***

6. „Postaw się na moim miejscu”

Susanna Isern
Wyd. Tako (miękkie strony)

Prosta historia o empatii, która w fajny sposób pokazuje, że to co z pozoru nieistotne dla nas, może być szalenie ważne dla innych i należy się z tym liczyć. Super do przemycenia dziecku tak ważnego tematu, jak szanowanie uczuć innych ludzi.

Pasikonik odwiedza kolejno w swoich przyjaciół. Biedronka szuka zagubionej kropki, pająk martwi się zagubioną nicią, a pszczele skrzydełko zaplątało się w żyłkę, przez co owad nie może polecieć. Pasikonik zupełnie nie rozumie, dlaczego ważne są dla nich jakieś kropki, czy skrzydełka, skoro jemu zupełnie nie są do niczego potrzebne. Wieczorem szykuje się do koncertu skrzypcowego, gdy jego struny pękają. Zgadnijcie, kto przybiega z pomocą…

***

7. „Co robią uczucia”

Tina Oziewicz
Wyd. Dwie Siostry (miękkie strony)

Nie sądziłam, że polubię taką czarno-białą książkę ale na pomoc w jej polubianiu przybył Julek, który się w tej książce rozkochał. Jak ta książka pomaga w rozmowach o różnych emocjach, to sama byłam w szoku. Julian potrafi w różnych sytuacjach życiowych przywołać konkretne obrazki i autentycznie pomaga nam to zaakceptować czasem trudne sytuacje, np. te związane z wybuchami złości.

 

A rozmawianie z dziećmi o emocjach jest super ważne! Z dojrzałych emocjonalnie dzieci wyrosną dojrzali emocjonalnie dorośli. Tu przypominam, że dzieci wychowujemy moi kochani dla świata, nie dla siebie 😉

Minimalistyczna pozycja, w której na kolejnych stronach dowiadujemy się jak działają na nas kolejne emocje. I tak kompleksy budują klatki, złość wybucha a przyjaźń siada obok, gdy się przewrócisz.

***

8. Kicia Kocia „To moje!”, „Kicia Kocia sprząta” Oraz „Co z tymi śmieciami”.

Wyd. Media Rodzina (miękkie strony)

Tej serii chyba nikomu nie muszę przedstawiać, prawda? Prosty przekaz, proste zdania, baaaardzo prosta kreska. Nie wiem skąd fenomen tej małej, białej kocicy, no zupełnie nie kumam ale podążam za moim dzieckiem.

 

Temat dzielenia się zabawkami jest u nas mocno na czasie, więc „Kicia Kocia To moje!” fajnie tu działa. Pokazuje, że jeśli w kółko zabierasz innym dzieciom zabawki, krzycząc, że są twoje, może skończyć się tak, że dzieci nie będą już chciały się z Tobą bawić. Temat dzielenia się jak dla mnie został mocno spłycony, no ale po Kici Koci nie oczekiwałabym zawiłych sposobów na radzenie sobie z problemami, a jedynie wskazówek, że ot jest to jedna z dróg.

***

9. „Abecadło” od Pomelody

Wyd. Pomelody (sztywne strony)

Przyznam, że przez długi czas nie miałam pojęcia o co właściwie chodzi z tym Pomelody. Dziewczyny kojarzyłam z kanału na YouTube, wiedziałam, że robią jakieś książki, że działają coś z muzyką ale nie umiałam sobie tego połączyć. Na Instagramie Ania @bezarchitekta poleciła pewnego dnia stories o „Abecadle”, dała kod zniżkowy, a że ja jestem zachłanna na książki (a już jak taniej można było złapać, to cudnie), to wzięłam.

Przyszła paczka, do niej dołączona karteczka z kodem QR, ściągnęłam aplikację na telefon i już Wam mówię co się okazało…

Książka to tak naprawdę zbiór obrazków przyporządkowany do kolejnych literek alfabetu. Do każdej literki jest też krótka piosenka, którą możemy sobie odtworzyć w aplikacji. I tak na A mamy „aaa kotki dwa” na B „bim bom, bim bim bim bom” i tak dalej… Dziecko ogląda książeczkę, do tego puszczamy mu piosenki i w ten sposób magicznie wiedza sama wchodzi do dziecięcej głowy. Po kilku dniach z tą książką Julian sam z siebie zaczął mi czytać proste wyrazy typu „mama” „papa” etc. Stanęłam jak wryta.

Dla mnie ta książka i jej działanie to majstersztyk. Gdyby takimi metodami uczyli w szkołach, mieli byśmy w Polsce samych zdolnych uczniów.

***

10. „Cyferkowa książka”

Anna Salamon i Alicja Krzanik
Wyd. Nasza Księgarnia (sztywne strony)

Pol literkach przychodzi czas na cyfry! Tu z pomocą przychodzi ta książeczka. Nauka poprzez czytanie i oglądanie książek jest absolutnie wspaniała. Efekty mówią same za siebie. Dopiero się z tą pozycją poznajemy ale już widzę, że będzie hitem. Julek przesuwa palcem po dużych cyferkach a później liczy znajdujące się na książkowej półce zabawki. Idzie mu coraz lepiej. Myli mu się często 6 z 9.

Książka jest tak wspaniale narysowana, a w zasadzie wydziergana (!), że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Totalnie oryginalna pozycja. Oprócz liczenia zabawek na półkach, czy liczenia własnych paluszków, dzieci mają też za zadanie odpowiedzieć na zadawane na kolejnych stronach pytania lub wymyślić, co może się kryć w pudełku. To książka angażująca do myślenia, liczenia i wspólnej zabawy, nie tylko do czytania.

 

To tyle na dziś. Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do książkowych zakupów. Czytajcie z dziećmi, to rozwija mózg! Nie tylko u dzieci. 😉

3 thoughts on “Książki, książeczki, książunie, czyli co czytać z trzylatkiem.”

  1. Mam w domu 11 latka i 3 latkę, ale nie wszystkie polecane książki znałam, więc bardzo Ci dziękuję za ten wpis:) Zaraz coś zamówię, bo kochamy książk:)

  2. Moja córka w tym roku w maju skończy 3 latka i jak dobrze pójdzie to w jej urodziny urodzi się jej braciszek. Równierz uwielbiamy książki i czytamy od pocAtku ale tych książek jeszcze nie znamy a większość mi się spodobała dziękuję 😉♥️

  3. Eh zakupiłam na ur dla mojego 3 latka ksiazke o cyfrach i bardzo sie zesmuciłam, ze nie jest wydziergana. Tak zrozumialam z Twojego tekstu..
    Zawiodlam sie tą ksiazką.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart