O mojej samokontroli, która zasługuje przynajmniej na order z ziemniaka.

Przyjeżdżam do przedszkola odebrać Gabrycha. Podchodzę do szklanych drzwi, do których przyklejone jest jakieś dziecko. Jak nic właśnie zwiewa przed ojcem, który od 20 min. próbuje przekonać je pokojowo do założenia bucików, ale jest już na skraju cierpliwości i za chwilę zapomni wszystkie teorie rodzicielstwa bliskości i odpali racę – znam system przecież. Dzwonię domofonem …

O mojej samokontroli, która zasługuje przynajmniej na order z ziemniaka. Read More »