– hahah, ale jak mogłaś zapomnieć wiolonczeli jadąc grać koncert…? – zapytałam przyjaciółki, gdy wkurzona opowiadała mi o swoim kolejnym fuckupie – nie wiem sama… została pod domem, gdy spóźniona pakowałam rzeczy do bagażnika. Po prostu nie ogarniam życia, ciągle o czymś zapominam, coś gubię i wszędzie się spóźniam… Muszę iść w końcu na diagnozę ADHD, bo mam tego po dziurki w nosie. – powiedziała Zosia, po czym szybko zmieniłyśmy temat, no bo dajcie spokój, jakie ADHD.
Dzień później przeszukiwałam nerwowo ulice Piaseczna, w poszukiwaniu własnych kluczy od domu, i pierwszy raz w mojej głowie zaświdrowała niepokojąca myśl.
Ej, a co jeśli ja nie jestem po prostu roztrzepana tylko…
Eeee, niemożliwe.
Dobrych kilka tygodni później, siedziałyśmy z Zosią w salonie, popijając herbatę.
– No co Ty gadasz, ale jak to masz ADHD? Przecież to niemożliwe jest. Mamy po 33 lata, a to jest choroba chłopców w wieku szkolnym!
– Nie Pati, nie jest. Miałam tak od zawsze, tylko po pierwsze nikt wcześniej tego nie wyłapał, a ja zbudowałam sobie masę mechanizmów ochronnych i schematów radzenia sobie w społeczeństwie. I Ty też powinnaś się zdiagnozować, bo masz kurwa IDENTYCZNIE!I to już od dziecka.
– Hahaha, gdzie tam ja i ADHD, coś Ty! Ja zawsze byłam prymuską, nie miałam problemów w nauce, zawsze świadectwo z czerwonym paskiem, zero nadpobudliwości.
– Yhm, a pamiętasz jak opowiadałaś, że sprawdzian z matmy pisałaś sobie na piąteczkę, a przy okazji rozwiązywałaś zadania kilku kolegów z ławek obok, żeby zaliczyli choć na dwójkę, bo byli nogami z matmy? I przypomnij mi na ile zajęć dodatkowych byłaś zapisana?
– Ja po prostu grałam w nogę, siatkę, chodziłam na szanty i malowałam w klubiku plastycznym. Bez przesady, nie jest tego aż tak dużo.
– Pati, to były lata 90’ i 2000, mało kto chodził na jakiekolwiek zajęcia, Ty po prostu nie mogłaś usiedzieć na dupsku, ale nie wierciłaś się na lekcjach, tylko odrabiałaś za innych prace domowe, człowieniu!
Wyparcie. Znacie to? Bo przecież to niemożliwe, nie ja! 33 letnia matka dwójki dzieci nie może mieć ADHD na litość boską.
Od tamtej rozmowy z Zosią minął rok. Otarłam się o psychiatrę online, który owszem powiedział, że jak na jego oko mam ADHD, przypisał mi leki i tyle go widzieli.
Leki brałam przez kilka dni, i myślałam, że wyskoczy mi po nich serce, więc przestałam. Mimo wszystko dzień, w którym połknęłam pierwszą tabletkę zapamiętam na zawsze. Siedziałam na trawie, patrzyłam w stronę drzewa, na którym przysiadł ptaszek i… nie myślałam zupełnie o niczym. Byłam w stanie wyłączyć wiecznie grające w mojej głowie radio i pierwszy raz od lat usłyszałam… CISZĘ.
Łzy spłynęły mi po policzku. Siedziałam na schodkach tarasu i chlipałam – trochę ze szczęścia, trochę z rozczarowania. Jakby dziś wyglądało moje życie, gdyby wcześniej ktokolwiek wpadł na to, że mogę mieć ADHD. Gdzie byłabym zawodowo i życiowo…? Tego nigdy się już nie dowiem.
Zapisałam się właśnie na pełną diagnozę, wizytę u psychiatry i psychoedukację, zaczynam tą drogę totalnie od zera. Zobaczymy, gdzie mnie ta droga zaprowadzi, ale niezależnie od rezultatu gorzej niż dziś nie będzie – może być tylko lepiej.